Pod klaprem

Schwytanie orlika czy myszołowa jest banalnie proste. Nieprawdaż? Wystarczy skonstruować pułapkę, zastawić przynętę, wszystko postawić na łące i chwilę poczekać. Niby tak, lecz każdemu kto tak pomyśli życzę powodzenia. Może będzie miał szczęście, ale najpewniej spędzi na łąkach tysiące takich chwil wodząc po niebie oczami za przelatującymi drapolami. Pułapki i przynęty, aczkolwiek ważne, są jedynie stroną techniczną całego przedsięwzięcia. Najważniejsza jest wiedza i wieloletnie doświadczenie. Trzeba spędzić długie lata na podpatrywaniu ptaków z różnych gatunków, trzeba poznać ich kulinarne gusta, trzeba wreszcie nauczyć się jakie miejsca są najlepsze na postawienie urządzeń łownych. I jeszcze cierpliwość... i najczęściej niepowodzenia... i ktoś musi odpowiedzieć po powrocie do obozu na pytanie - Co dzisiaj? - Nic. Sprawa wydaje się beznadziejna.
Akcja Carpatica ma jednak szczęście. Dzięki Jankowi, Marianowi i Wieśkowi, przy mocnym wsparciu Mietka, udaje się co roku zaobrączkować myszołowa, krogulca, orlika czy bardzo rzadkiego w sieciach srokosza - wrażenie niezapomniane. Mając świadomość, że przyjeżdżają do nas jedni z najlepszych fachowców w Polsce, dziękujemy z całego serca :)
Nigdy nie zapomnę roku, w którym złapaliśmy pierwszą kraskę. Poziom zaskoczenia, radości i dumy był ogromny. Udało się! Wspominając tamte czasy widzę Janka jadącego na rowerze w stronę obozu po lokalnej asfaltówce. Na tyle daleko, że trudno było rozpoznać rysy twarzy. Jednak pewien szczegół zdradził zbliżającą się postać... i już wiedziałem: nie wraca z pustymi rękami :))) W kolejnych latach była jeszcze jedna kraska (wyjątkowa, gdyż z łotewską obrączką) i następne szponiaste. Natomiast w tym roku naszą obrączkę dostał młody myszołów i młoda samica krogulca. Rośnie bagaż doświadczeń i wiedza o lokalnych ptakach oraz warunkach terenowych. Mamy zatem nadzieję, że za rok spełni się jeszcze jedno marzenie, o którym nieraz rozprawiamy w zielonym namiocie. Spoko! Za rok ;)
Zdjęcia